Kiedy większość blogerek w ostatnich latach zdążyła się pochwalić karczochowymi bombkami, ja do nich "dorosłam" dopiero teraz. No, może nie tyle ja dorosłam co jedyna w mojej okolicy pasmanteria, która dopiero w tym sezonie zaczęła sprzedawać styropianowe kule. Wiem, wiem, można było robić zakupy w e-pasmanterii, ale....Tak czy owak kule mam i z dużą dozą nieśmiałości pokazuję, co udało mi się zrobić:
to awers mojej bombki
a tu rewers
Do mistrzostwa mi daleko ale trenuję i przygotowuję inne, małe hafciki na następne karczochy. I poeksperymentuję nie tylko z wstążkami. Mam nadzieję, że kolejne bombki bedą lepsze. Podobno trening czyni mistrza.
Życzę wszystkim owocnego tygodnia.
P.S. Pięknie dziękuję za serdeczne komentarze, które są siłą napędową moich robótek.
Jak dla mnie już jesteś MISTRZEM :)
OdpowiedzUsuńJest CUDOWNA :)
Podziwiam,bo ja nie mam odwagi tknąć tej dziedziny :)
Pozdrawiam.
Padlam... Wapaniale!!
OdpowiedzUsuńNie rozumiem kompletnie tych słów o "dozie nieśmiałości" jakże zbędnych patrząc na TO cudeńko:)))Jest śliczna.Musisz przecież to widzieć:)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie