pierwszy z dużych projektów, o których wspominałam
TU. Oj, trwało to i trwało (tak bywa, gdy "żółtodziób" zabiera się za ambitne projekty), ale jest! Efekt na zdjęciach poniżej:
To jest narzuta na łóżeczko Saruni uszyta z...., no, właśnie, nawet nie wiem, czy o tym głośno mówić. Ale co tam, powiem: uszyta z "wyrośniętych", Jej własnych bawełniaczków i T-shirts'ów.
Nie będę się "chwalić" ilością poprawek i różnymi niedokładnościami, widać to bowiem na fotkach. Powiem tylko, że jest to moja pierwsza, duża, patchworkowa praca, więc o litościwe spuszczenie zasłony milczenia nad błędami poproszę.
Pogodnego i twórczego weekendu, Kochani. Może jeszcze wpadnę przed niedzielą.