moje było wielkie, gdy zobaczyłam własną, przez siebie wyszytą karteczkę. Takich krzywulców się nie spodziewałam! I to już na gotowej pracy, wyjętej dzisiejszym świtem spod encyklopedii, która pełniła rolę przyciskacza. By karteczka dobrze się skleiła. No i się skleiła i wykrzywiła przy okazji swoją haftowaną wkładkę.
Pośpiech to nie jest dobry sojusznik ręczych robótek. Nawet nie miałam szansy na poprawę ani tym bardziej na wyszycie nowej, bo.....uroczystość była dzisiaj.... cóż, bez tej karteczki obyć się musiało.