Mimo kiepskiej pogody udało mi się rankiem (wstałam o bladym świcie, jak na moje zwyczaje) zrobić dość przyzwoite zdjęcie w ogrodzie.
Chusta to ciąg dalszy mojej bitwy (o, robi się wpis militarny!) z resztkami rozmaitych włóczek, zalegającymi wszystkie możliwe wolne przestrzenie w domu. Nie powiem, że to koniec moich zmagań z tym tematem.
Słonecznego tygodnia Wam i sobie życzę.